Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do USA: Coast to coast (2018)    Miasto Aniołów – pozycje obowiązkowe
Zwiń mapę
2018
23
wrz

Miasto Aniołów – pozycje obowiązkowe

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Los Angeles
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13419 km
 
Wstęp: Wiele osób mówi, że w L.A. nie ma nic ciekawe do zwiedzania – a z drugiej strony, są tam miejsca, które po prostu trzeba zobaczyć. Lub „odhaczyć” – jak kto woli…

Cel: „Obowiązkowe” atrakcje Los Angeles.

Materiały i metody: Wszystkie z odwiedzonych miejsc są darmowe do zwiedzania – ale przygotujcie się za to na płatne parkingi... Jak wspomniałam w poprzednim wpisie - parkowanie w L.A. nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych czynności . A przy sporych odległościach i niefunkcjonalnym, słabo rozwiniętym transporcie publicznym – praktycznie nie ma innej opcji, jak poruszać się własnym samochodem (lub taksówką/uberem/lyftem). Trzeba bardzo dokładnie studiować znaki informujące kiedy i jak długo parking w danym miejscu jest dozwolony, i absolutnie nie stawać w miejscach, gdzie krawężnik jest pomalowany na czerwono – tam panuje bezwzględny zakaz parkowania. Miejsca oznaczone na żółto zwykle służą do załadunku, i nasza gospodyni z AirBnb powiedziała, że po 18 można na nich darmowo parkować w całym mieście. Miasto patroluje specjalna „parkingowa policja” (Parking Enforcement), i nie ma z nimi żartów. Osobne parkometry (to widzieliśmy też w innych miastach) stoją przy każdym miejscu parkingowym – gdy mrugają na czerwono trzeba je nakarmić ćwierćdolarówkami (zwykle 1h = 1$).

Przebieg: Dzień zaczął się chyba typową o tej porze roku mgłą i zachmurzeniem, wydawało się, że nic dobrego z tego nie będzie. Martwiące – tym bardziej, że pierwszym naszym celem miała być plaża…

Santa Monica - jedna z najbardziej znanych plaż. Z małym lunaparkiem na molo, które kończy legendarną Drogę 66 . W niedzielny poranek sporo na niej biegaczy i surferów, ale też zwykłych plażowiczów, piknikowiczów i medytujących – tym bardziej, że przed południem pięknie się wypogadza. Niby nic tu nie ma wyjątkowego, a jednak - tyle filmów, tyle seriali ma się przed oczami! Mieć plażę w mieście – to jest wielki bonus od losu…

Aleja Gwiazd - jedno z pierwszych skojarzeń, które przychodzą na myśl, gdy mówimy o Los Angeles. Miejsce, gdzie sławni i bogaci tego świata są unieśmiertelnieni pod postacią pięcioramiennej gwiazdy w chodniku przy Hollywood Boulevard i Vine Street. Gwiazd jest ponad 2500, i są przyznawane w różnych kategoriach - film kinowy, telewizja, nagranie muzyczne, występy teatralne (i inne „na żywo”) oraz radio. Jedna osoba może mieć kilka gwiazd – w różnych kategoriach. Co więcej, swoje gwiazdy otrzymują nie tylko konkretne osoby, ale również całe zespoły a nawet postacie fikcyjne. Co ciekawe, nominowany celebryta musi się zgodzić… pokryć koszt jej wmurowania – a ma to być ponad 40 tysięcy dolarów… Ciekawe kto płacił za Shreka? Samo miejsce jest oczywiście pełne turystów, kiczowatych sklepów z pamiątkami, budek z tanim żarciem. Podsumowując – trzeba tu przyjść… no bo trzeba tu przyjść. Zrobić zdjęcie przy gwieździe swojej ulubionej Gwiazdy, i w duchu przyznać, że ci wszyscy co pisali, że w sumie nie ma tu nic ekscytującego – mieli rację ;) Ach, i taka mała porada – pamiętajcie, że angielska nazwa to Walk of Fame - jeśli będziecie starali się wpisać w GPS coś w stylu Avenue of the Stars - znajdziecie takie miejsce, jednak zupełnie gdzie indziej (wiemy to z autopsji)…

Wzgórza Hollywood - a na nich ikona miasta i całego, amerykańskiego przemysłu filmowego – biały napis Hollywood. Z punktów widokowych miasta wydaje się raczej… niewielki, ale encyklopedia podaje, że litery mają po 14 metrów wysokości, a napis aż 110 metrów długości! Gdy powstawał w latach 20. XX wieku był reklamą budowanego nieopodal osiedla „HOLLYWOODLAND” – i tak też brzmiał aż do 1949 roku. Potem rozebrano ostatnią część, by licował z nazwą całej dzielnicy. Pod sam znak nie można się dostać – chyba zbyt często padał on ofiarą wandalizmu i żartów… Jest kilka dobrych punktów widokowych, nam dobrze posłużyło ustawienie GPSa na adres: 6158 Mulholland Hwy. Selfie z literami w tle - zaliczone!

Skoro za nami "dzień turysty", kolejny będzie "dniem dziecka"!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2018-09-27 06:41
Miło jest dzień rozpocząć od spaceru po Santa Monica i Hollywood...ech te wspomnienia ...
Bardzo ładnie utrwalone na zdjęciach!
 
Warmaj
Warmaj - 2018-09-27 12:27
Twoja ulubiona gwiazda, to jak odczytałam ; Ford. A Misia??? Napis dla mnie zbyt rozmyty...Ciekawe, kogo wybrał??
 
Warmaj
Warmaj - 2018-09-27 12:29
I jak spędziłaś ten " dzień dziecka"? Samotnie? Bo reszta chyba już ruszyła w drogę powrotną??
 
migot
migot - 2018-09-28 06:09
Hehe, moja to Harrison Ford! A Michała - Hans Zimmer :) a dzień dziecka jeszcze był wspólny - zresztą urodzinowy prezent Michała:) Wpisy pojawią się mam nadzieję w nabliższej przyszłości!
 
undefined
undefined - 2018-10-03 23:13
Selfie pierwsza klasa! Nie miałam pojęcia, że gwiazda sama funduje wmurowanie odznaki - bardzo to ciekawe. A wiadomo kto jest gwiazdowym rekordzistą, skoro można mieć po kilka?
 
migot
migot - 2018-10-05 01:26
Hm, dobre pytanie! Po wygooglowaniu okazuje się, że niejaki Gene Autry jest rekordzistą, i ma gwiazdę we wszytskich pięciu kategoriach - jako jedyna osoba do tej pory ;)
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 24% świata (48 państw)
Zasoby: 517 wpisów517 1613 komentarzy1613 11632 zdjęcia11632 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024