Wstęp: Zarzekałam się długo, że nie będę kupować wizy do Stanów, nie będę się tłumaczyć w ambasadzie z niewinnego planu zwiedzania. Do póki zasada wzajemności w ruchu wizowym nie będzie respektowana - nie pojadę do tego kraju. Z czasem rozluźniłam wymagania – stwierdziłam, że ja za tę wizę nie będę płacić – może będzie jakaś konferencja, jakieś szkolenie - to wtedy ewentualnie się na to zgodzę, na koszt pracodawcy. A potem przyjaciółka przeprowadziła się do Nowego Jorku i otrzymałam otwarte zaproszenie w jej manhattańskie progi. Skończyło się unoszenie dumą – grzecznie wypełniłam wniosek, w zębach przyniosłam pieniądze, wyspowiadałam się z podróżniczej pasji w krakowskim konsulacie – i wiza wylądowała w moim paszporcie! A jak już się złamałam, to czemu by nie spełnić tych wszystkich marzeń o parkach Południowego-Zachodu, o Drodze 66, o wietrznym San Francisco, grzesznym Las Vegas i filmowym Los Angeles? W zasadzie, czemu by nie spełnić tych marzeń za jednym zamachem?
Materiały i metody: Lot: Tym razem to nie promocja lotnicza na Fly4free wybrała mi lot, tylko bardziej tradycyjne: wyszukiwarka Skyscanner. Bezpośrednie loty z Polski za Zachodnie Wybrzeże oscylowały (w interesującym nas terminie, który przez masę zobowiązań osobistych i profesjonalnych był wybitnie nieelastyczny) w okolicach 2700 PLN. Dlatego pokusiliśmy się na dłuższą, ale znacznie tańszą alternatywę… Ostatecznie główna część naszej wycieczki, za loty Kraków-Mediolan Bergamo -Kraków (Ryanair) oraz Mediolan - Los Angeles - Mediolan (SWISS/United Airlines) zapłaciła ok.
1640 PLN. Ja, za rozszerzoną opcję z lotem do Los Angeles ale powrotem z Nowego Jorku (Newark), oraz dodatkowym przelotem między Los Angeles i Waszyngtonem dałam ok.
2200 PLN (cena zawiera doloty do i z Mediolanu – a więc łącznie 6 lotów!). Mediolan był dla nas najbardziej dogodnym miejscem na przesiadkę połączoną z nocowaniem, bo tam nas wspaniałomyślnie ugości siostra Michała (Dzięki Ala!).
Wiza : turystyczno/bieznesowa B1/B2 (a raczej promesa wizowa) kosztuje
160$, i zwykle jest
ważna 10 lat. O procesie uzyskania takiej wizy krążą wręcz legendy – więc całemu, relatywnie skomplikowanemu procesowi poświęcę
osobny wpis.
Przebieg: I tak powstał plan, który gdzieś w połowie maja uzyskał pokrycie w biletach lotniczych. Najpierw 3 tygodnie za Południowym-Zachodzie – amerykański film drogi w rodzinnym gronie, w planach liczne parki, kilka miast, tysiące kilometrów… Potem wysyłam rodzinę do domu, a sama lecę na Wschodnie wybrzeże – do stolicy kraju (Waszyngton DC) i Stolicy Świata - Nowego Jorku. A może jeszcze dalej... Dla mnie będzie to łącznie 5 tygodni w Stanach – niech ziści się mój podróżniczy
american dream!***
Przy okazji ostatniej podróży do
Chin pisałam, że do żadnego wyjazdu się tak intensywnie nie przygotowywałam… Ha, to były zdecydowanie słowa kogoś, kto jeszcze nie planował wyjazdu na południowy-zachód USA! Oczywiście Stany prezentują zupełnie inny typ wyzwań – nie ma problemu z Internetem, Googla sami wynaleźli, angielskim władam biegle – ale podróż w sezonie wakacyjnym oznacza często rezerwację z wielomiesięcznym wyprzedzeniem noclegów i co po niektórych atrakcji. Wiadomo – da się jechać spontanicznie, ale wtedy możemy pomachać z daleka Alcatraz, pooglądać Kanion Antylopy na zdjęciach i albo zapłacić krocie za noclegi, albo spać w samochodzie na parkingu Wallmartu (co pewnie byłoby opcją przy dwóch osobach w samochodzie, ale nie czterech). A gra jest warta świeczki, bo jeśli zajmiemy się sprawą wcześniej, to można zapewnić sobie noclegi na kempingach w Parkach Narodowych. Nie dość, że jest się w samym sercu tych obłędnych Świątyń Natury, to jeszcze jest to opcja śmiesznie wręcz tania. Takie pola namiotowe kosztują zwykle 20-25$ za całe miejsce kempingowe – gdzie przeważnie mieści się do 6 osób, 3 namiotów i dwóch samochodów! Przy czym rezerwuje się już konkretne miejsce – a to otwiera nieskończoną liczbę internetowych opisów i zdjęć poszczególnych stanowisk, poradników i ostrzeżeń: tu na stoku, tu kamieniście, tam za dużo cienia - tu za mało. Tamto miejsce jest tuż przy śmietniku (hałas), inne z kolei za blisko szaletów (smród). To za małe, to blisko kamperów z głośnymi generatorami prądu, na tym pełno sumaku jadowitego, na innym mrówek. Nie będę nawet teraz zaczynać tematu szukaniu noclegów w dużych miastach…
Planowanie trasy, studiowanie rodzajów ubezpieczeń samochodów, rezerwacje noclegów i atrakcji zajmowały mi luźne wieczory przez kilka dobrych miesięcy. No i wiadomo, dochodzi do tego wprawka kulturowa. A jeśli chodzi o bibliografię i filmografię poświeconą Stanom to… Gdzie by tu zacząć? Żeby wymienić chociaż kilka pozycji, które w ten czy inny sposób były inspiracją lub tworzyły nieuchwytną tkankę wyobrażeń na temat tego nieskończenie różnorodnego kraju…
Bibliografia i filmografiaPrzewodniki:
„Sekrety parków narodowych USA – Przewodnik po mniej uczęszczanych szlakach”, National Geographic
„Praktyczny przewodnik USA”, M. Gruszczyńska, Pascal (2018)
„Spacerownik po Nowym Jorku”, National Geographic
Książki i artykuły:
M. Rittenhouse, "Nowy Jork: od Mannahatty do Ground Zero"
P. Iyer, „Big Sur, Dzikie wybrzeże Kalifornii”, NG 08/2000
S. Thybony, „Kaniony Dzikiego Zachodu”, NG 08/2000
J. Mitchell, „Nowy Dziki Zachód” NG 10/2001
W. Least Heat-Moon „Dolina cudów i kiczu” NG 01/2005
M. Edwards, „Kamień wieków”, NG 03/2007
T. Cahill, „Dolina Śmierci” NG 11/2007
P. Miller, "Nowy Jork wczoraj i dziś", NG 09/2009
P. Goldberg, "Cud nad Manhattanem", NG 08/2011
M. Jenkins, „Ekstremalna wspinaczka, Yosemite”, NG 10/2011
D. Quammen, „Leśny olbrzym”, NG 02/2013
P. Milewski, „Route 66 - główna ulica Ameryki”, Polityka, 26/07/2014
K. Fedarko, „Wielki Kanion, wielki biznes” NG 09/2016
Filmy:
Swobodny jeździec reż. Dennis Hopper (1969)
Zabriskie Point reż. Michelangelo Antonioni (1970)
Manhattan reż. Woody Allen (1979)
Thelma i Louise reż. Ridley Scott (1991)
W drodze reż. Walter Salles (2012)
Django reż. Quentin Tarantino (2012)
Seriale:
Westworld HBO (2016-)
Wielkie kłamstewka HBO (2017-)
Californication Showtime (2007-2014)
Sex and the City HBO (1998-2004)
Girls HBO (2012-2017)