Czy ja już kiedyś mówiłam, że uwielbiam Londyńskie muzea? Bo nie dość, że to najwyższa światowa liga, to jeszcze są darmowe! Londyn jest domem
British Museum, jednego z największych muzeów sztuki starożytnej na świecie, którego bogate zbiory były przywiezione (kupione, pożyczone, darowane, przejęte na mocy traktatów, nakradzione…?) nie tylko z każdego zakątka Imperium Brytyjskiego, ale z całego świata. Pierwsza siedziba została otwarta na początku 1759 roku, i poza okresem wojen światowych placówka nieprzerwanie przyjmuje zwiedzających. Obecnie prawie 6 milionów rocznie. Już sam gmach robi wrażenie, w szczególności kryty przeszklonym dachem Wielki Dziedziniec Królowej Elżbiety II…
Prawdopodobnie najbardziej znany zabytek to
Kamień z Rosetty, bazaltowa stela, która pozwoliła na rozszyfrowanie egipskich hieroglifów. Jeden tekst, zapisany w trzech językach – po grecku i po egipsku pismem hieroglificznym i demotycznym (potoczny język starożytnego Egiptu). Jako że greka była dobrze filologom znana, udało się odczytać pozostałe inskrypcje. Egipt chciałby odzyskać cenny kamień, ale raczej się na to nie zanosi…
Prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny fragment kolekcji to z kolei tzw.
Marmury elgińskie. Starożytne rzeźby z ateńskiego Partenonu, przywiezione z Aten do Londynu przez Thomasa Bruce’a, lorda Elgin – który na przełomie XVIII i XIX wieku był brytyjskim ambasadorem w Imperium Osmańskim, obejmującym podówczas Grecję. Rząd ze Stambułu rzekomo zgodził się na wywóz marmurów (autentyczność dekretu jest wciąż debatowana), bo dobre stosunki z Brytyjczykami był im politycznie na rękę. Ikona greckiej stolicy była podówczas militarnym składem, a antyczne rzeźby niszczały w zastraszającym tempie. Teraz jednak czeka na nie doskonale przygotowane, nowoczesne Muzeum Akropolu – z szeregiem pustych sal z widokiem na świątynne wzgórze. Rząd Grecji od lat bezskutecznie domaga się zwrotu tych bezcennych zabytków, ze wsparciem m.in. UNESCO i przychylnością większości opinii publicznej Wielkiej Brytanii…
Ale odkładając na bok zasadność, legalności i stosowność trzymania tych wszystkich skarbów przez Muzeum Brytyjskie, trzeba przyznać, że jest to po prostu wybitna kolekcja, która obejmuje o wiele więcej niż te głośne perełki i standardowe okazy „sztuki starożytnej”, takie jak (nieco już może opatrzone) egipskie sarkofagi i greckie wazy. Znajdziemy tu dużo mniej znane skarby, jak chociażby całe ściany asyryjskich płaskorzeźb, ze zrujnowanego pałacu w Niniwie i stanowiska Nimrud. Są tu kamienne panele z majańskich świątyń i fragment buddyjskiej stupy z Amaravati. Jest posąg moai z Wysp Wielkanocnych i kolejka chińskich waz z dynastii Ming. Jest w końcu cała Sala Oświecenia - XVIII wieczna, królewska biblioteka, gdzie realizuje się sen każdego podróżnika-zbieracza-kolekcjonera. Wśród oprawionych w skórę woluminów są białe popiersia filozofów, kolekcje motyli i barwnych marmurów, artefakty ze wszystkich stron świata – od urn kanopskich i papirusów ze starożytnego Egiptu, przez naczynia ofiarne preinkaskiego ludu Moche i miniatury indonezyjskiego instrumentarium gamelan, po najpiękniejszą ceramikę z tureckiego Izniku. Mogłabym po prostu tam przyjść i zamieszkać. W tej chwili. Jakby mieli mnie zamknąć w jednym pokoju do końca życia, chciałabym, żeby to była ta sala…