Do Sarajewa dotarłam bladym świtem. Cóż robić po 5 rano, transportu brak, dworzec to nic przyjemnego – trochę na oko udałam się na piechotę w kierunku, w którym uznałam, że musi być centrum. Gdy jest się 20-letnią studentką samotna włóczęga przedmieściami Sarajewa pewnie nie należy to najlepszych pomysłów… Ale nie byłam długo sama, bo zaraz przyplątał się do mnie wielki pies. Nie jestem z tych, co boją się bezpańskich psów, a ten był szczególny, bo widziałam w nim inkarnację mojej przedwcześnie zmarłej suczki rasy
leonberger. Podobieństwo było uderzające! I tak szłam z tą psiną przez opustoszałe ulice. Czekając na pierwszy trolejbus czułam, że nic złego mi się nie może stać, bo czuwa nade mną to wcielenie Abi – pierwsi ludzie schodzący się na przystanek trzymali spory dystans ode mnie i mojego psiego kompana. W ich oczach widziałam szczery niepokój, a ja mogłam się tylko uśmiechać, głaskając od czasu do czasu zapchlonego brytana. Wtedy już wiedziałam, ze Bośnia i Hercegowina mi się spodoba!
Miasto powoli budziło się do życia, ozłocone porannym blaskiem. Znakiem, że jestem już blisko historycznego centrum był most Łaciński, miejsce zamachu serbskich nacjonalistów na habsburdzkiego arcyksięcia Ferdynanda, aktu zemsty po aneksji Bośni i Hercegowiny do królestwa Austro-Węgier. Wydarzenie to każdy zna z podręczników historii jako bezpośrednią przyczynę wybuchu I Wojny Światowej. To pewnie jeden z niewielu faktów, jakie przeciętnemu europejczykowi kojarzą się z Sarajewem, obok Olimpiady Zimowej z 1984 i działań zbrojnych z lat 1992-1995, najkrwawszego konfliktu europejskiego od czasów II Wojny Światowej…
Bratobójcze walki z końca XX wieku wybuchły po odłączeniu się Bośni i Hercegowiny od federacji jugosłowiańskiej. Serbowie bośniaccy nie chcieli pożegnać się z Serbią - narodowościowe antagonizmy narastały, snajperzy zagościli w wysokich budynkach Sarajewa, makabrycznych czystek na przedstawicielach innych nacji dopuszczały się jednak wszystkie strony konfliktu – Serbowie, bośniaccy muzułmanie i chorwaccy nacjonaliści. Patrząc na etniczną mapę byłej Jugosławii widać, że to obszar najbardziej „przemieszany”. Oprócz nacjonalizmu dochodziły jeszcze konflikty na tle religijnym, wszak Chorwat to katolik, Bośniak – muzułmanin a Serb jest prawosławny. A przecież Sarajewo ma długą historię wielokulturowej, pokojowej egzystencji, o której świadczą chociażby stojące po sąsiedzku cerkiew, kościół, synagoga i meczet. Jednak nieszczęśliwie na ten kawałek świata spadły w XX wieku praktycznie wszystkie najstraszniejsze plagi, przed którymi przestrzegał Mistrz Reportażu -mącąc serca i umysły mieszkańców półwyspu Bałkańskiego…
Światu grozą trzy plagi, trzy zarazy. Pierwsza - to plaga nacjonalizmu. Druga - to plaga rasizmu. Trzecia - to plaga religijnego fundamentalizmu. Te trzy plagi mają tę samą cechę, wspólny mianownik - jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność. Do umysłu porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć. W takiej głowie pali się święty stos, który tylko czeka na ofiary.Ryszard Kapuściński,
ImperiumSarajewo nie ma łatwej przeszłości. Przed nim też trudne zadanie by ocieplić swój wizerunek wśród ludzi, dla których wojna na Bałkanach nie jest historyczną notką z książek, lecz nagłówkami codziennych gazet i reportażami w wieczornych wiadomościach… Gdy byłam tam w 2010 minęło tylko - lub aż - 15 lat, lecz echa tego konfliktu pozostawały widoczne. Przypominają o tym chociażby Sarajewskie Róże, miejsca w których od granatów i pocisków ginęli ludzie, a plamy krwi zastąpiono czerwonym plastikiem…
W stolicy Bośni i Hercegowiny byłam na nogach niemal 24 godziny. Od czasu kiedy przyjechałam tam o poranku, przez całodzienne zwiedzanie uroczego targu, muzułmańskiego cmentarza i uliczek centrum, po dyskusje do świtu z innymi podróżnikami w hostelu, przy kolejnych piwach serwowanych raz po raz „na koszt firmy” przez sympatycznego recepcjonistę. Czas rozmył szczegóły tych rozmów, ale sporo było oczywiście refleksji na temat wojny domowej. Plecakowicze wymieniali uwagi o śladach walk i widocznych jeszcze zniszczeniach, o zasłyszanych historiach z czasów oblężenia miasta. Towarzyszący nam recepcjonista nie wytrzymał tego w końcu:
„Wojna, ciągle o wojnie, dlaczego wszyscy zwiedzają np. ten tunel [zbudowany w trakcie oblężenia miasta, w czasie wojny domowej]
, jak mamy takie piękne góry, smaczne jedzenie, tani alkohol - chcemy zapomnieć o wojnie, chcemy, by ludzie widzieli, jaki to piękny kraj, a nie wojnę!”…