Do grzechów ciężkich należałoby wliczyć opuszczenie Porto bez spróbowania wręcz legendarnego trunku. W tym celu najlepiej udać się na drugą stronę rzeki – do Vila Nova de Gaia, i za stosunkowo niewielka opłatą pozwolić oprowadzić się po jednej z piwnic producentów porto. Niezbyt oryginalnie wybraliśmy najbardziej znaną – Sandeman’a. Symbol tego producenta - charakterystyczna postać w czarnym płaszczu i kapeluszu trzymająca kieliszek – uchodzi za najstarszą markę handlową nad brzegiem Duoro. Osoba przebrana za mężczyznę z logo prowadzi nas krótką, nieźle zaaranżowaną trasą. Perfekcyjnym angielskim tłumaczy, że piwnice brukowane są drewnianą kostką, by nie uszkodzić turlanych beczek. Wyjaśnia jak powstało porto: ze względów czysto praktycznych dolewano mocniejszego alkoholu do wina, by podczas dłuższych podróży morskich się nie zepsuło. Wprowadza nas również w arkana niezwykle istotnego podziału czerwonej odmiany portwine’a: na ruby i towny. Ruby to porto przechowywane w gigantycznych beczkach, gdzie ze względu na dużą średnicę stosunkowo niewielka część płynu ma bezpośredni kontakt z jej ściankami – dzięki temu jest klarowne, bardziej owocowe o jasnym, rubinowym kolorze. Towny zaś dojrzewa w beczkach niewielkich, gdzie przesiąka ciężkim, dębowym aromatem i nabiera ciemnego, niemal brunatnego zabarwienia. Na końcu obowiązkowo degustacja. A wszystko po to, by nabytą wiedzę wykorzystać praktycznie, zostawiając cenne Euro w firmowym sklepie o zdecydowanie anty-hurtowych cenach…:)