Rozważania przenoszą się do malutkiego ale uroczego Cadaques, na półwyspie Cap de Creus. Taka podróż będzie cenna, dla każdego zafascynowanego twórczością Dali'ego - w skałach, w fakturze kamieni, w tutejszych krajobrazach można dostrzec skąd twórca "Trwałości pamięci" czerpał część swoich inspiracji...
Salvador był przekonany o tym, że jest geniuszem – na pewno był znany, na pewno na trwałe zapisał się w historii sztuki. A o gustach się ostatecznie nie dyskutuje…
Pokochał kobietę, znalazł swoją wymarzoną muzę – Gala porzuciła męża dla młodszego od siebie Salvadora, by dzielić z nim blaski i cienie sławy, momenty upadku i chwały – aż do swojej śmierci.
Pysznił się tym, że jest pierwszym Hiszpanem oglądającym wschód słońca – faktycznie jego rodzinne strony Cap de Creus są najdalej wysuniętym na wschód punktem półwyspu Iberyjskiego.
Chciał być bogaty, przerażała go myśl o wielkich artystach biedujących za życia a docenionych po śmierci – jego oniryczne, perwersyjne, mesjanistyczne, wizjonerskie a czasem bezwstydnie kiczowate obrazy, tak jak obiekty surrealistyczne i inne wytwory wyobraźni, osiągały i ciągle osiągają astronomiczne ceny na aukcjach – swego czasu był jedną z najlepszych światowych marek, a i dziś jest jednym z ważniejszych produktów eksportowych Katalonii.
I co? I nic. I oto właśnie chodzi. Co byśmy o nim nie powiedzieli, jak wielkie byłoby nasze zgorszenie i dezaprobata, ile słów pogardy – a ile uznania, ile pochwał – nie ma najmniejszego znaczenia. Bo ważne jest tylko, że w ogóle mówimy. Im większy był skandal, tym większe pieniądze – postępowanie godne pogardy.
Brawo, chylę czoła. Łapiemy się w jego pułapkę, tak jak łapali się za jego życia – miód na serce dla kogoś, kto ograniczał się do ważenia notatek z prasy codziennej na swój temat...