Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdania z podróży po Ameryce Południowej (2011)    Preinkaska tajemnica zakrapianą chichą
Zwiń mapę
2011
17
wrz

Preinkaska tajemnica zakrapianą chichą

 
Boliwia
Boliwia, La Paz
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15684 km
 
Wstęp:
Nim opuścimy to nie najprzyjemniejsze miasto chcemy jeszcze zobaczyć kompleks ruin oddalonych o ok. godzinę drogi – zwany w języku ajmara Tiwanaku, lub też w kechua Tiahuanaco.

Cel: Zobaczyć Tiwanaku i jak najszybciej opuścić La Paz.

Metody i środki: Bilet wstępu do Tiwanaku: 80BOB.

Przebieg:
Rankiem bardzo sprawnie i zgrabnie udaje nam się połączyć zakup biletów na nocny autobus do Uyuni (skąd rozpoczyna się większość wycieczek w kierunku bodaj najpiękniejszego krajobrazowo fragmentu Boliwii, jeśli nie całej Ameryki Południowej) ze złapaniem odpowiedniego colectivo do Tiwanaku - a trzeba zaznaczyć, że dworce dla tych destynacji są sporo od siebie oddalone.

Po prawie dwóch godzinach docieramy na miejsce – jak na metropolię przystało, w dzień wolny od strajku, La Paz niezwykle się korkuje, stąd też praktycznie podwoił się oczekiwany czas przejazdu.

Czym było Tiwanaku - tego dosłownie nie wie nikt, a jeśli twierdzi inaczej, to prawdopodobnie zawdzięcza to swojej bujnej wyobraźni. Wiadomo, że są to pozostałości po cywilizacji preinkaskiej, której okres największej świetności i ekspansji przypada na VIII – XII w., a której początek i koniec pogrążony jest w mrokach dziejów. Tak się szczeliwie złożyło, ze znany wszystkim z innej części tej opowieści Profesor pracował na tym stanowisku 10 lat, tutaj uzyskując doktorat. I pewnie o Tiwanaku byłoby wiadomo jeszcze mniej, gdyby nie pewien szczęśliwy zbieg okoliczności – lata temu, tuż przed nastaniem pory deszczowej, z nie do końca jasnych powodów zamknięto wykopaliska. Nasz biedny Profesor, podówczas Magister, został sam na placu boju z niedokończonym doktoratem. Zrozpaczonego naukowca poproszono o oprowadzenie ważnej wycieczki ze Stanów, jako, że był ostatnią obecną tu osobą mówiącą po angielsku. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że szczególnym gościem jest… Hilary Clinton! Jak można się domyślić, Pierwsza Dama przekonana interesującymi opowieściami o znaczeniu tych badań dla tożsamości narodowej Boliwijczyków użyła swoich wpływów, by już następnego dnia wznowiono prace. Tym samym uratowała dysertację Profesora, i kto wie, czy nie spory kawałek dziedzictwa cywilizacji preinkaskich… Mimo lat badań trudno mieć pewność, co do przeznaczenia tego kompleksu. Profesor na nasze pytania rozkładał ręce mówiąc, że głównie znajdowano tutaj skorupy i pozostałości po beczkach piwa, i nie bez dużego dystansu do swojej wieloletniej pracy zauważył, że trudno dziwić się w obliczu tych faktów ich upadkowi… Pozwoliłam sobie jeszcze poszperać w mojej bogatej kolekcji polskiego wydania magazynu National Geographic (7/2002), gdzie znalazłam taki oto fragment trafnie oddający jego naukowe założenia „Naukowiec Alexei Vranich uważa, że Pumapunku (jedna z budowli kompleksu Tiwanaku) była miejscem, gdzie pielgrzymom przybywającym z odległych części imperium wpajano zasady religii za pomocą chichy, halucynogenów i przedstawień rytualnych”.

Sam kompleks jest fragmentami dobrze zachowany (lub raczej odrestaurowany), choć czytając opisy w przewodniku czujemy, że potrzeba bardzo dużo archeologicznej wyobraźni, żeby w nieregularnej dziurze w ziemi dostrzec plac w kształcie krzyża andyjskiego itd…

W drodze powrotnej znowu łapie nas krótka ulewa - czy w La Paz zawsze pada o 14? Tego nie będzie nam dane się już dowiedzieć – ostatnie godziny w „Mieście Pokoju” jak można by przetłumaczyć jego nazwę, spędzamy szukając tańszych, boliwijskich pamiątek i prezentów – okazuje się to być jedynie legendą, wybór jest bardzo podobny jak w Peru (podobne czapki, szaliki, poszewki na poduszki, jest jedynie więcej wyrobów ze skóry), niestety ceny również… Tak długo przemierzałyśmy strome, rozkopane i brudne ulice, wśród niezliczonych taksówek i colectivos, straganów z pamiątkami i specyfikami medycyny naturalnej (skąd niepokojąco spoglądały na nas puste oczy lamich płodów i okropności jeszcze trudniejsze do opisania), że niemal spóźniłyśmy się na wieczorny autobus… Tylko dzięki brawurowej kooperacji przy zakupie suchego prowiantu, ciepłych przekąsek i podatku dworcowego w 10 minut zorganizowałyśmy wszystko co potrzebne przy 12 godzinnej podróży na południe Boliwii…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5