Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Indii (2023)    Keralskie klasyki: rozlewiska, ajurweda i naciągacze…
Zwiń mapę
2023
18
gru

Keralskie klasyki: rozlewiska, ajurweda i naciągacze…

 
Indie
Indie, Alleppey
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8074 km
 
Wstęp: Zapewne pierwszym obrazem, który pojawia się przed oczami (lub w okienku internetowej wyszukiwarki), gdy mówimy Kerala – będą jej słynne rozlewiska i sieci kanałów, zwane Backwaters. Nieformalną stolicą wodnego regionu, i dogodnym punktem wypadowym do poznawania okolicy jest Alleppey (oficjalnie – Alapuża, Allaphuza), określana często „Wenecją Wschodu”. Z Marari, naszego mało udanego pobytu plażowego, sprawnie łapiemy autobus w tym kierunku. Wysiadamy na ostatnim przystanku, tuż przy Północnym Kanale, który przecina miasto w poprzek. Szybko zagadują nas właściciele [?] zacumowanych wzdłuż kanału, typowych (choć wywodzącą się z Kaszmiru) zadaszonych łodzi śikara. Trochę się targujemy, wybieramy taką, która nam się najbardziej podoba (operowaną przez starszego dziadka który nie uczestniczył w naganianiu – co być może było błędem), i decydujemy się na trzygodzinny rejs.

Cel: Zobaczyć keralskie rozlewiska - Backwaters, i spróbować ajurwedyjskiego masażu.

Materiały i metody: *Przejazd z Marari do Alleppey lokalnym autobusem – 23 INR/os, ok. 20 min.
*Rejs śikarą po kanałach – 400 INR/h, uzgodniliśmy 3h.
*Masaż ajurwedyjski całego ciała (z twarzą i głową) – 1500 INR, 60 min; Santhisukham Ayurveda Panchakarma Center w Alleppey.
*Przyjemna kawiarnia: Borma, nad północnym kanałem.
*Waluta: rupia indyjska, INR; 1000 INR = ±50 PLN.

Przebieg: Suniemy ocienionym drzewami, miejskim kanałem na wschód, wkrótce wpływając w sieć słonawych rozlewisk i jezior, połączonych labiryntem rzek i kanałów. Brzegi porastają palmy i rozłożyste drzewa, woda upstrzona jest bulwiastymi kobiercami eichornii - wodnych hiacyntów, i niestety, a jakże, (choć dość sporadycznie) - śmieciami. Niemniej, jest spokojnie i idyllicznie, nawet zza chmur przedziera się leniwe słońce. Większość śikar, poza krzesełkami, ma też na pokładzie wygodne szezlongi, i dziób wyłożony materacami – można więc się tu wygodnie wyłożyć, patrząc na przesuwające się przed oczami sceny z życia codziennego nadbrzeżnych wiosek. Kobiety skrobią na brzegu ryby i robią pranie, mężczyźni łowią ryby z niewielkich łódek, wąskie i zwinne czółna służą do krótkodystansowego transportu i przewozu dóbr. Oprócz podobnych do naszej śikar pełno tu sporych, pływających domów - kettuvallam, lub z angielska – houseboats. Z grubsza mają tę samą, zaokrągloną na dachu formę, ale z bliska widać, że dużo różnią się standardem. Noclegi w takich przybytkach idą w tysiące rupii za noc – więc nie jest to tania impreza. Czytałam też mocno różne opinie o oferowanych pakietach – zwłaszcza osób, które ewidentnie trafiały te gorsze łajby… Gdybym miała zostać w okolicy na noc, przyjemniejszą (i bardziej ekonomiczną) opcją byłoby zatrzymanie się w jednym z nadbrzeżnych guesthousów, niektóre wyglądały naprawdę zachęcająco.

Pierwsze dwie godziny naszej przejażdżki były naprawdę cudnie przyjemne. Wtem, nasz kapitan zacumował koło rzędu nadwodnych kantyn. Ustalając wycieczkę mówiliśmy wyraźnie, że nie chcemy lunchu, nie chcemy przystanku, chcemy pływać. Mówi że przystanek ma być, tylko na chwile, 10 minut, po czym znika na pół godziny. My jak deklarowaliśmy, z łodzi się nie ruszamy, gdy typ wraca – mówimy, że nie tak się umawialiśmy, on że standardowy program, my, że co z tego, nie tak się umawialiśmy. On- OK, OK, dołoży 20 minut – po czym rusza dwa razy wolniej niż do tej pory, i w żenującym tempie wlecze się w drogę powrotną, nie dokładając ani metra do swojej rzekomo „programowej” trasy. Potem nie chce nas wysadzić na początku kanału, w okolicy przystani promowej, tylko dalej ciągnie gdzieś do połowy, skąd ruszaliśmy. Nie było też żadnych mniejszych, węższych kanałów, które zapewniano nas, że zobaczymy. Wychodzimy więc mocno poddenerwowani, relaksująca atmosfera ulotniła się bez śladu, i przeklinamy całą grupę zawodową zajmującą się prywatnym przewozem osób – i jak widać nie ma to znaczenia, czy wożą nas lądem czy wodą… Alternatywą mógłby być rejs jednym z regularnie kursujących, śmiesznie tanich promów kursujących między wioskami (choć nie można się tam tak elegancko wyłożyć), albo spływ kajakowy organizowany po mniejszych kanałach.

*

Obniżyć podniesione ciśnienie powinna kolejna rzecz, z której Kerala słynie - liczne i prestiżowe ośrodki ajurwedyjskie. Ajurweda to tradycyjna medycyna indyjska, której początki sięgają XII w. p. n. e., choć jej obecna forma jest młodsza o jakieś 1000 lat. Termin to zlepek słów „ajuch” – życie i „veda” – wiedza, czyli „wiedza o życiu”. Zajmuje się zdrowiem tak fizycznym jak i psychicznym, i jest uznawana przez WHO za tradycyjną naukę medyczną, podobnie jak tradycyjną medycynę chińską – choć z punktu widzenia medycyny konwencjonalnej plasuje się gdzieś na granicy wiedzy dopełniającej a pseudonauki, gdyż zawiera elementy metafizyczne. Niemniej, niektóre tradycyjnie stosowane medykamenty mają „konwencjonalnie” udowodnione, prozdrowotne własności. Będąc w Indiach można skorzystać z oferty jednego z licznych centr ajurwedyjskich, oferujących nawet kilkotygodniowe terapie i konsultacje z ajurwedyjskimi lekarzami. Oferowane zabiegi zwykle łączą elementy oczyszczenia (z ziołami na przeczyszczenie, wlewami do nosa i lewatywami włącznie) oraz różnorakimi masażami. Mniej oddani sprawie turyści zwykle decydują się tylko na te drugie…

Żal byłoby opuszczać Keralę nie spróbowawszy któregoś z takich masaży. My zdecydowanie nie trafiliśmy do jednego z tych „prestiżowych” ośrodków przypominających dyskretne, zachodnie SPA - był to ośrodek na miarę indyjską – ale wysoko oceniany w Internecie, i ewidentnie dobrze prosperujący, bo otworzył niedawno drugą lokalizację. Wyglądało to nieco szemranie, ale było czysto – jak na standardy indyjskie; każdy dostał swój oddzielny pokój z łazienką, na stole do masażu był jednorazowy podkład, w rogu stało charakterystyczne urządzenie – metalowa misa zawieszona na stojaku, używane przy jednym z bardziej charakterystycznych zabiegów - ishirodhara –polegający na polewaniu czoła i nasady włosów ciepłym olejem, co ma masować trzecie oko i działać relaksująco. My jednak wybraliśmy godzinny, odmładzający masaż całego ciała olejem (w tym głowy i twarzy) – abhjanga. Ale coś było w tym miejscu, że nie do końca mogłam się zrelaksować, głównie myśląc o tym jak zmyję, przed nocnym pociągiem, cały ten olej z włosów… Masaż był w sumie w porządku, czułam się jak dobrze namaszczony indyk przed wsadzeniem do piekarnika. I nawet umyć się udało – dostaliśmy wiadro ciepłej wody, ręczniczek, mydełko i saszetkę szamponu (co zupełnie nie starczyło na zmycie tłuszczu…) – i sam ten prysznic był przyjemny w keralskim zaduchu!

*

Na koniec, w ramach zajęcia czasu do pociągu, rzucamy jeszcze okiem na plażę – zupełnie nie wykorzystany jest ich potencjał… Oddzielona od miastem budowaną estakadą, niezbyt czysta, służy co prawda jako wieczorny deptak – ale jednak kulturowe uwarunkowania powodują, że nie stają się tutejsze miejskie plaże takimi ośrodkami życia jak w Rio czy Barcelonie… Jeszcze przydługa kolacja w hotelowej restauracji niedaleko dworca, i ruszamy w stronę północnej Kerali, z bardzo specyficznym planem…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Marianka
Marianka - 2023-12-21 13:20
Trzymam kciuki za plan i za to, żeby limit napotkanych naciągaczy już sie wyczerpał!
 
migot
migot - 2023-12-21 16:12
@Marianka - w Indiach nie ma limitu naganiaczy ;)
 
Darek
Darek - 2023-12-25 12:57
Ups... jednym słowem jak byś nie była czujna... i tak może okazać sie, ze to nie do końca wystarczy....
 
mamaMa
mamaMa - 2023-12-25 23:10
A to szkoda... Okropna jest ludzka złośliwość i tak zupełnie tutaj niepotrzebna....

Masaże, magiczne znaczenia nadawane ruchom, olejkom, cielesnym punktom....doskonale rozumiem Twój sceptycyzm:)
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 24% świata (48 państw)
Zasoby: 517 wpisów517 1613 komentarzy1613 11632 zdjęcia11632 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024