Wstęp: Towarzysze mojej wycieczki wyrazili wyraźną, i nieznoszącą sprzeciwu chęć odpoczynku na plaży w trakcie tego wyjazdu. Brzegi Kerali wydawały się perfekcyjne. By nie tracić czasu na przesiadki i kombinowanie z dojazdem (ranny autobus z Munnar w stronę Alleppy odjeżdżałby o 6.30 i planowo jechałby 6.5h) decydujemy się na przejazd prywatnym transportem, i koło 13.30 docieramy na miejsce. Niewielka mieścina na
Wybrzeżu Malabarskim pojawia się często w zestawieniach najładniejszych plaż Kerali – i moglibyśmy to sobie wyobrazić… przy lepszej pogodzie.
Cel: Odpoczynek na plaży w
Marari - rybackiej wiosce kilkanaście kilometrów na północ od Alleppy.
Materiały i metody: *Dojazd z Anaviratti (k. Munnar) do Marari – 5000 INR, 145km i 4h (gospodarz poprzedniego homestay’u robił za taksówkarza).
*Nocleg: Marari Das Beach Villa, west of St Augustine's Church Alappuzha, 688523 Mararikulam – pokój standard 2268 INR/noc, pokój budget – 1070 INR/noc; w cenie b. dobre śniadanie. Bez bieżącej ciepłej wody.
*Leżaki i parasole na plaży – 400 INR za 3 leżaki + 1 parasol za cały dzień.
*Grillowane, całe ryby w restauracjach – cena zależy od wielkości, rodzaju, dodatków: 500-1000 INR.
*Piwo w guesthousie/knajpce – 250/300 INR butelka 650ml.
*Waluta: rupia indyjska, INR; 1000 INR = ±50 PLN.
Przebieg: Ale nie uprzedzając faktów – popołudnie pierwszego dnia było całkiem przyjemne, mimo, że niebo spowija zawieszona mgła, pył, smog, dym – albo mieszanka tychże. Trudno powiedzieć, ale prawdziwie błękitnego nieba nie uświadczyliśmy. Niemniej, słońce przebijało się przez niskie chmury, woda Oceanu Indyjskiego była przyjemnie ciepła, plaża dość szeroka, ocieniona palmami, generalnie pusta, piasek żółty, niezaśmiecony (trochę śmieci tylko przy głównym wejściu z miasteczka – ale niestety, to Indie…). Kilka knajpek – gdzie serwują dobre, grillowane, świeżo łowione ryby i owoce morza. W tych bardziej schowanych za drugim rzędem palm – nawet zimne piwo spod lady się znajdzie. Kilka leżaków na plaży, pod którymi namiętnie wylegują się psy, zamiast mew po brzegu brodzą białe czaple. Niby generalnie się wszystko zgadza, ale zdecydowanie nie wybrałabym Indii jako wymarzonej destynacji plażowej (chyba, że Goa jest faktycznie jakoś lepsze…).
Nasze miejsce noclegowe było bardzo dogodnie położone – może 50 metrów od plaży, miało też bardzo przyjemną werandę. Widzimy już jednak, że nawet doskonale oceniane na Bookingu homestay’ie mają zwykle jakieś mankamenty, które powodują, że być może lepiej (choć wyraźnie drożej) byłoby trzymać się hoteli. Ten - jak i wiele innych podobnych przybytków Kerali - nie ma bieżącej, ciepłej wody. Każda indyjska łazienka jest wyposażona w wiadro i kubek do nabierania, i czasem można z osobnego kurka nalać sobie wody ciepłej, i potem myć polewając z tegoż wiaderka. Tutaj jednak ciepłej wody nie ma wcale, wrzątek przynosi na życzenie gospodyni – po zagotowaniu garnka wody na ognisku…
*
To, co widać tu wyraźniej niż nawet w Kochin czy Munnar to ciemniejsza skóra lokalnych mieszkańców. I nie jest to tylko kwestia nieco większego nasłonecznienia, a widoma emanacja wewnętrznego podziału Indii na aryjską północ (z jaśniejszą cerą) i drawidyjskie południe (o ciemniejszej karnacji). Drawidowie to prawdopodobnie pierwotni mieszkańcy subkontynentu indyjskiego, których pre-neolityczne korzenie mogły być gdzieś w zachodniej Azji, irańskich płaskowyżach czy dolinie Indusu. Przeciwstawiani są Ariom, przybyłym na Półwysep Indyjski ok. 1500 p.n.e. z terenów dzisiejszej wschodniej Europy/Bliskiego Wschodu/Turcji, którzy wyparli ich z północy Subkontynentu. Dzisiaj te określenia, „Aria” i „Drawida”, mają też warstwę dołożonej ideologii, wspartej układem klasowym i z przyklaskiem kolonialnym. Nie jest tajemnicą, że jasna cera jest w Indiach pożądana, w modzie są wszelkie kremy rozjaśniające cerę. Kapłańskie kasty braminów zawłaszczyły sobie aryjskość, a relatywnie jasną cerą legitymizowali swoją władzę. Taka „biała supremacja” była więcej niż na rękę Brytyjczykom, więc wzmacniali ten układ, nadając braminom przywileje i wysokie pozycje administracji.
Co na to wszystko genetyka? Pierwsze badania w zasadzie wsparły ten antyczny podział, lecz by uniknąć ideologicznych naleciałości nazwano te grupy
Ancestral South Indians i
Ancestral North Indians*. Postęp technologiczny pozwolił na dokładniejsze testy, wskazując już pięć grup ancestralnych
** – pokazując, że rzeczywistość jest zawsze bardziej skomplikowana niż nasze przesądy i uprzedzenia…
*
Kolejny dzień zaczynamy leniwe smacznym śniadaniem, zbieramy się na plażę, szarpiemy na leżaki i parasol – mimo, że niebo jest zasnute chmurami. Woda ma kolor brudnego Bałtyku, jest ciepło, ale szaro i posępnie. Złowrogo pohukujące gawrony, czasem, w oddali w morskiej toni mignie ciemna płetwa grzbietowa – ponoć czasem przypływają tu delfiny. Jak na nasz jedyny dzień plażowy, to źle to wygląda – a miało być tylko gorzej. Koło 14 zaczęło kropić, co szybko przemieniło się w regularną, intensywną ulewę, i tak zostało już do późnej nocy. Tak niespodziewanie nawiedziła Keralę i Tamil Nadu, że aż Indyjskie biuro meteorologiczne wydało specjalne alerty, raportując, że Kerala już otrzymała 150% więcej deszczu niż wieloletnia średnia w pierwszej połowie grudnia… Przyjedź w porze suchej, mówili… Szczyt sezonu, mówili…