Wstęp: Poprzedniego dnia chwilę przed zachodem słońca dotarliśmy do
Bharatpur - bazy wypadowej do naszego kolejnego, tym razem przyrodniczego celu. Samo miasto było raczej nieciekawe – choć nie wiele widzieliśmy poza okolicami naszego guesthous’u – położonym dogodnie blisko wjazdu do miasta, i samej bramy parkowej. Kolejnego ranka dziarsko ruszyliśmy w stronę bram parku, zorganizowaliśmy najmniej zdezelowany ze sterczących rowerów do wynajęcia, i ruszyliśmy odkrywać…
Cel: Park Narodowy KeoladeoMateriały i metody:*Wstęp do Parku Narodowego Keoladeo – 851 INR (dla obcokrajowców); wynajem roweru 100/150INR (już w samym parku, cena zależy od typu –i tak wszystkie w fatalnym stanie technicznym, zapomnijcie, że podniosą wam siodełko...).
*Tuk tuk z Fatehpur Sikri do Bharatpur - 400 INR.
*Nocleg: Iora Guest House (54, Gauri Shankar Colony, Bharatpur): 1456 INR/pokój 2 os.
*Dobre jedzenie: zupełnie przeciętnie wyglądający punkt – Mama Chicken, 3 os. najadły się dobrych kurczaków za ok. 1000 INR.
*Waluta: 1000 INR = ±50 PLN.
Przebieg: Położony w depresji między rzekami Gambhir i Bangangą, które regularnie zalewały te tereny w porze monsunowej. W XVIII wieku wybudowano system irygacyjny, który część monsunowej wody zatrzymywał do nawadniania upraw w porze suchej. To co sprawiło, że miejsce stało się doskonałym przystankiem na szlakach migracyjnych ptaków, co dalej, od połowy XIX w. uczyniło zeń dogodny teren łowiecki dla u lokalnych władców (i wizytującej elity brytyjskiej). Dopiero w połowie XX wieku obszar - jak i jego pierzastych mieszkańców oraz gości - objęto ochroną, a w 1985 roku ten bogaty ptasi świat wpisano na listę UNESCO. Sama nazwa parku - Keoladeo - pochodzi od niewielkiej świątyni Śiwy znajdującej się na jego terenie; równocześnie funkcjonuje drugie określenie - Ghana – znacząca krzewy, zarośla, i to dobrze opisuje roślinność mokradeł. Na stałe bądź okresowo przebywać ma tutaj aż 370 gatunków azjatyckich ptaków – i zupełnie mogę w to uwierzyć po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy!
Jak pierwszy kilometr jest mało interesujący, tak potem, gdy wjeżdżamy na tereny rozlewisk, groblą pomiędzy terenami zalewowymi - rozumiemy, o co cały ten ambaras. Nad mokradłami unoszą się tajemnicze mgły (lub smog), odgłosy miasta nikną gdzieś w oddali i tylko słychać ptaki, tysiące ptaków... Czaple, żurawie, warzęchy (łyżkodzioby), ibisy, kormorany, kaczki, modrzyki, bilbile, kuropatwy, zimorodki – urodzaj wodnego (i nie tylko) ptactwa. Wielkie gniazda dławigadów indyjskich i kleszczaków azjatyckich na wpół zatopionych akacjach, suszące skrzydła wężówki indyjskie, na ścieżkach nieustraszone czajki indyjskie, stada czarnych ibisów brodzą w wodzie, i pojedyncze krowy w tej wodzie brodzą, na poboczu zaś mignie jeleń lub szakal – czujemy się jakbyśmy trafili do środka filmu przyrodniczego. Miejsce jest wspaniałe, zasłużony wpis na listę dziedzictwa - przerosło moje oczekiwania. Jak trafieni obuchem wychodziliśmy stamtąd po kilku godzinach – w brutalną, głośną i brudną rzeczywistość indyjskiego miasta…