Wstęp: Nim wczesnym popołudniem oddamy samochód i przeniesiemy się na ostatnią noc do Funchal, zwiedzamy kilka atrakcji położonych najbliżej stolicy wyspy. Jadąc z zachodu, pierwszy przystanek wypadł w
Cabo Girão - punkcie widokowym na klifie, który szumnie nazywany jest jednym z najwyższych w Europie (580m), choć ponoć do prawdziwych liderów sporo mu brakuje. Punkt zyskał na popularności od kiedy wybudowano na nim platformę z przeszkloną podłogą. Ale mocne poranne słońce od „złej strony”, opłata za wstęp na zatłoczoną platformę i wiele internetowych opinii z dominantą rozczarowania ostatecznie sprawiły, że po szybkiej (i przepłaconej) kawie ruszyłyśmy dalej, by na punkt widokowy popatrzyć z innej strony…
Cel: Podejście nr 2 do
teleférico, Miasteczko Rybaków i Dolina Zakonnic.
Materiały i metody: *Wstęp na taras widokowy Cabo Girão – 3€.
*Teleférico Rancho do Fajã do Cabo Girão – 10€ w dwie strony.
Przebieg: Kilka serpentyn od punktu widokowego znajduje się górna stacja kolejki linowej (
teleférico)
Rancho do Fajã do Cabo Girão, prowadząca do uprawnego skrawka ziemi u podnóża Cabo Girão. Miejsca takie na Maderze zwane są właśnie
fajã, najlepszym polskim tłumaczeniem zdała mi się „platforma abrazyjna” (za Wikipedią: rodzaj przybrzeżnej powierzchni zrównania powstałej na skutek niszczenia brzegu morza lub dużego jeziora przez uderzające o brzeg fale, które rozkruszają i odrywają materiał skalny lub piasek).
Kolejka operowana jest przez jedną osobę; gdy chcemy wrócić na górę musimy pomachać do kamery – i wtedy wagonik ruszy. Nie jest to najbardziej popularna z maderskich teleférico, więc na
fajã byłyśmy praktycznie same. Trzeba przyznać, że co z góry zdawało się maleńkim poletkiem jest całkiem sporym terenem uprawnym – i biorąc pod uwagę znacznie cieplejszy klimat tu panujący, i zapas wody dostarczany lewadami, faktycznie przestało mnie dziwić zarówno skwapliwe wykorzystanie tych produktywnych lokalizacji jak i utrzymywanie (hojnie dotowanej przez Unię) infrastruktury kolejek linowych wożących tak turystów, jak i płody rolne.
*
Z kolejki Rancho do Fajã do Cabo Girão jest już „rzut beretem” do
Câmara de Lobos, rybackiej mieściny o metryczce sięgającej początków osadnictwa na wyspie. Tu zresztą miał dobić do brzegu João Gonçalvesa Zarco, portugalski odkrywca Madery. Choć wyspa była znana ludzkości od czasów starożytnych (pisał o nich Plutarch i Fenicjanie), to dopiero portugalscy żołnierze w służbie księcia Henryka Żeglarza nanieśli ją na europejskie mapy w pierwszej połowie XV wieku.
Kolejnym przyczynkiem do sławy Câmara de Lobos była wizyta Winstona Churchilla w 1950 roku, który zawitał na Maderę celem podratowania zdrowia. Niestety, z planowanych kilku miesięcy na wyspie zostało kilka naście dni, gdy obowiązku wezwały go z powrotem do Londynu. Mimo to, pobyt sławnego Brytyjczyka miał przynieść miasteczku rozgłos, i do dziś co drugi sklepik, restauracja i hotel mają Churchilla w nazwie... W punkcie z którego miał malować panoramę miasteczka wmurowano pamiątkową tablicę; dzisiaj zbierają się tu głównie miejscowi mężczyźni na ożywione partyjki gier karcianych.
Câmara de Lobos to też pierwsze miejsce, gdzie spotykamy żebraków, ale też i już bardziej masowe zastępy turystów. Administracyjnie to już praktycznie Funchal, więc sporo osób wpada tu na popołudniowy lunch lub kolację. W porcie trwają intensywne prace budowlane – pogłębiają zatokę, remontują chodniki. Za ciekawostkę, i pewien znak rozpoznawczy miejsca można uznać powszechne wykorzystanie odpadów w pomysłowej dekoracji miasta – od kolorowych girland po wielki mural lwa morskiego (
lobo marinho, zwierzę które dało miasteczku nazwę).
*
Na koniec wracamy raz jeszcze w góry – w końcu dzień na Maderze, w którym nie przegoniłybyśmy naszego Clio po stromych serpentynach „interioru”, byłby dniem straconym. Naszym celem jest
Dolina Zakonnic (Curral das Freiras), kotlina z niewielkim miasteczkiem otoczonym górskimi szczytami. Nazwę zawdzięcza zakonnicom, które miały tu w XVI wieku zbiec przed piratami atakującymi Funchal – w tym górskim odosobnieniu nikt ich już nie niepokoił. W tej izolacji doprowadziły do perfekcji kulinarne wykorzystanie jadalnych kasztanów – i dziś jest to znak rozpoznawczy i pamiątkowo-restauracyjna podstawa marketingowa miejsca. Jeśli chcecie spróbować pieczonych kasztanów, ciastek i tart z kasztanami czy kasztanowych likierów – to jesteście we właściwym miejscu.
Kiedyś do doliny można się było dostać tylko mozolną przeprawą przez góry, teraz wiedzie tu (a jakże…) tunel. Jadąc z Funchal warto skręcić tuż przed wjazdem do tunelu na punkt widokowy
Eira do Serrado - bo stąd miejscowość przedstawia się chyba najlepiej…
I tak kończymy objazdową część naszej maderskiej wycieczki – czas wreszcie poznać największe miasto i stolicę wyspy – Funchal.