Wstęp: Głównym punktem dzisiejszego programu był trekking wzdłuż
lewady Caldeirão Verde, w centrum wschodniej części wyspy (niedaleko Pico Ruivo). Trasa liczy 6,5 km w jedną stronę, i nie jest trudna technicznie, choć osoby z lękiem wysokości mogą mieć momentami problemy… Szlak jest praktycznie płaski – choć oczywiście niezauważalnie pnie się w górę –inaczej woda w lewadzie nie płynęłaby w dół. Swoją drogą, jest to inżynieryjny majstersztyk – żeby na odcinku ponad 6 kilometrów wznosić szlak o ledwie 50 metrów… I to było dla mnie odpowiednie przewyższenie, po trekkingu z
Pico Arieiro do Pico Ruivo poprzedniego dnia…
Cel: PR 9 - Levada do Caldeirão Verde.
Materiały i metody: *Parking przy początku szlaku Caldeirão Verde (Queimadas) jest płatny - z dość skomplikowanym cennikiem. Pierwsze 30min gratis, potem zmienna stawka 0.40-0.80€ za godzinę, naliczane co 15 minut. Za 4h z małym hakiem zapłaciłyśmy 2.75€. Płatne w automacie w domku przy początku szlaki (monetami albo banknotami 5€).
Przebieg Trzeba przyznać, że istnienie lewad musiało być dla turystyki Madery objawieniem: do tych wiekowych szlaków wodnych (zaczęto je tworzyć już w XVI w.) dodano kilka drogowskazów, barierek - i cyk, eleganckie trasy trekkingowe gotowe! Lewada Caldeirão Verde, zaopatrująca w wodę region Santany i Failal, powstała już w XVIII wieku, późniejsze wzmocnienia mają wyrytą w betonie datę 1937. Teraz biegnący przy niej (lub miejscami wręcz po niej) szlak uchodzi za jeden z najładniejszych na wyspie. W szczycie sezonu ma być również jednym z bardziej zatłoczonych…
Trasa zaczyna się w leśnym parku przy wybudowanym w tradycyjnym stylu schronisku Queimadas. Najpierw biegnie dość szeroką trasą przez las, by szybko zwęzić się na szerokość jednej osoby. Lewada biegnie przyklejona do górskiego zbocza, ścieżka biegnie tuż obok jej koryta, czasem wręcz po jego krawędzi. Często z jednej strony mamy więc kanał lewady, z drugiej strome zbocze – a sami idziemy wąską, kamienną ścieżką ograniczoną barierką. Problemy pojawiają się, gdy trzeba mijać się z osobami idącymi z naprzeciwka – i tutaj zaczynają się akrobacje z oparciem o ścianę, staniem w rozkroku nad lewadą lub wychyleniem przez rachityczną barierkę ;)
Ale zdecydowanie warto! Większa część trekkingu wiedzie przez pięknie soczysty las z jednej strony, i zieloną, wilgotną ścianę „wertykalnego ogrodu” z drugiej. Trasa wiedzie też przez kilka sporych tuneli, miejscami niskich (uwaga na głowy, nabiłam sobie tam sporego guza…). Przyda się tu latarka – chociażby taka w telefonie. W dalszej części mamy coraz więcej prześwitów na zieloną dolinę, z odejściem aż po błękit oceanu. Strome, zielone szczyty dają wszelką radość górskich widoków i spacerów, bez żadnych trudów wspinaczki.
W końcu dochodzi się do niewielkie wypłaszczenia, skąd jeszcze kilkanaście schodów dzieli nas od kotła 100m wodospadu. Wisienka na torcie. Komu jeszcze mało, może kontynuować trasę kilka kilometrów dalej – Lewadą Caldeirão do Inferno, lub zawrócić do Queimadas. W tym drugim wariancie całość ma 13km, zwykle ponoć zajmuje 5h, my uwinęłyśmy się w 4h. Tym sposobem kończymy zwiedzanie zachodniej części wyspy, i ruszamy trawersem na południowo-zachodni kraniec…
CDN.