Powody dla których zatrzymałyśmy się właśnie w Omišu były chyba czysto sentymentalne. Niewielkie miasteczko u ujścia rzeki Cetiny, otoczone niebosiężnymi szczytami masywu Mosor. W centrum jest kilka ładnych uliczek, ale takich miejsc jest przecież na dalmackim wybrzeżu wiele. To jest w zasadzie jednym z bardziej turystycznych, ze sporym campingiem i różnymi kwaterami do wyboru. Tutaj jednak, na tym samym campingu, mama zatrzymała się na rodzinnych wakacjach przeszło 20 lat wcześniej. I w zadzie nie wróciłyśmy tam, by zobaczyć jakieś szczególne uroki okolicy – bardziej, jako świadectwo zmiany jaka miała miejsce w Polsce i Europie, zmiany którą przyniósł upadek komunizmu i żelaznej kurtyny. Może dalej śpimy pod namiotem, ale nie jesteśmy już skazane na konserwy, nie musimy czegoś tutaj „przehandlować”, żeby wyjazd się zwrócił. Jako młoda dziewczyna mama patrzyła zazdrośnie na zachodnich turystów jedzących kolacje w restauracji. Teraz siedzimy tu i my, pijąc to samo wino i jedząc ten sam makaron – rzecz o której wtedy mogła tylko pomarzyć. Bałkany pełne są Historii, tutaj mamy do czynienia z tą bardziej osobistą.
Dla mnie są to już (na szczęście) rzeczy oczywiste, że mamy paszporty, że możemy podróżować gdzie chcemy, i nawet jak nasze zarobki dalej są lekko w tyle to przecież nie zarabiamy już 10 dolarów miesięcznie i myśl o posiłku w restauracji nie spędza nam snu z powiek… Świat stoi przed nami otworem, a my możemy korzystać z europejskiej integracji, dobrobytu Internetu, tanich połączeń lotniczych jak żadne pokolenie przed nami.
Coraz bliżej końca podróży – wrzuciłyśmy więc na luz. Nasz czas w Omišu był wypełniony typowo wakacyjnymi zajęciami – trochę plaży, spływ pontonowy Cetiną, lekcja windsurfingu. Pamiętam też bar w centrum – taki zwykły, przaśny pub, żaden elegancki lounge bar z widokiem na morze ani wystawna restauracja dla turystów. Przychodziłam tam wieczorami, ktoś się dosiadł, albo barman zagadał. O czym mogły być te rozmowy – nie pamiętam zupełnie, z tego miejsca jednak został mi sentyment do granego raz po raz
Girls Just wonna have fun Cyndi Lauper – które w tamtym roku musiało mieć jakiś triumfalny powrót popularności w Chorwacji…