Jest tylko jedna różnica między szaleńcem a mną. Ja nie jestem szalony. – Mawiał Salvador Dali.
Czy faktycznie? Czy jego zachowanie było ekstremalną formą autokreacji opartej na skandalu czy po prostu nieszkodliwą acz płodną megalomanią? Lub po prostu zaburzeniem psychicznym?
Rozpoczynając Iberyjską przygodę od Figueras i Cadaqués chciałam znaleźć odpowiedź na to pytanie. W pierwszej z tych miejscowości mieści się słynne muzeum surrealisty, jest to również miejsc jego narodzin i śmierci, zaś druga to miejsce które ukochał, i w którym znajduje się jego dom-muzeum...
Salvador Dali. Avida Dollars (Chciwy Dolarów). Praktycznie każdy o nim słyszał i niewielu jest obojętnych. Miał rozliczne fobie – bał się mrówek i pasikoników, był chorobliwie zarozumiały, skromności była mu organicznie obca, fakt, że był chciwy nie podlega dyskusji, wykonując portret na zamówienie pozbawił Paula Eluarda żony, jedni posądzali go o romans z Garcią Lorką, inni twierdzili, że był impotentem, był niezwykle przywiązany do swoich rodzinnych stron i uroczych okolic Zatoki Róż gdzie zawsze wracał i skąd czerpał inspiracje dla swoich teorii miękkich i twardych przedmiotów, sam o sobie mówił:
Surrealizm to ja, zwłaszcza gdy wykluczono go oficjalnie z grupy Surrealistów.
Jeszcze raz spotkałem się z tym samym zakazem, jaki narzuciła mi moja rodzina. Zezwolono mi na krew. Małe gówienko było w porządku. Ale zwykłe gówno już nie. Malowanie genitaliów aprobowano, ale nie analne fantazje. Dezaprobowali odbyt. Bardzo lubili lesbijki, ale nie pederastów. Do woli można było mieć sadystyczne sny, jak śnić o parasolkach czy maszynach do szycia, ale w żadnym wypadku nic dotyczącego religii, nawet jeśli miało mistyczny charakter. Zaś sen o Madonnie Rafaela tak po prostu, bez żadnego świętokradztwa, był bezwzględnie zabroniony.
Kiedy Breton odkrył moje obrazy był przerażony skatologicznymi elementami, którymi były poplamione. Byłem zdumiony. Moje pierwsze kroki zostały uwalane w gównie, co odwołując się do psychologii można uznać za dobrą wróżbę, deszcz złota który szczęśliwie spadł na mnie później. Na próżno odwoływałem się do zdecydowanie trawiennej ikonografii ze wszystkich epok i kultur; kura znosząca złote jajka, jelitowe delirium Danae, bajki braci Grimm. Ale tego nie zrozumieli. Jeśli nie chcieli mojego gówna, które im wielkodusznie dawałem, postanowiłem zachować moje skarby i złoto dla siebie. Avida Dollars, słynny anagram Andre Bretona wymyślony dwadzieścia lat później, mógł równie dobrze zostać proroczo ogłoszony tam i wtedy. - "Dziennik Geniusza", Salvador Dali